literature

Kobieta Super Samotna

Deviation Actions

Mag889's avatar
By
Published:
517 Views

Literature Text

Kobieta samotna to kobieta bez partnera? Czy może kobieta bez rodziny? A czemu tak powszechne nie jest powiedzenie "samotny mężczyzna"? Zastanawiała się Klara popijając popołudniową kawkę. Bardziej wolała słowo "singielka", taka kolejna, fajna amerykanizacja. Ani to samotna, ani panna, po prostu singielka.
Będę się nazywać kobietą solo. Ta nowa myśl wywołała niespodziewany uśmiech. Niekoniecznie chciała być sama. Po prostu kolejny związek nie wyszedł, pewnie za dużo oczekiwała albo...
- Albo znowu poznałaś jakiegoś beznadziejnego ciula - dokończyła Hanka.
Hanka miała zadziwiającą zdolność czytania w jej myślach odkąd wpadły na siebie. Dosłownie  wbiegły na siebie podczas robienia kolejnych bezsensownych zakupów.
Klara nawet nie odpowiedziała. Bez sentymentalnego westchnięcia prawie rzuciła filiżanką w spodek.
Obie ruszyły w stronę wejścia do galerii.
Po kilku chwilach napiętego powstrzymywania słów, Hanka w końcu wypaliła.
- Tamten facet gapił się na ciebie cały czas! - mało dyskretnie wskazała kiwnięciem głowy mężczyznę w prawym rogu kawiarni.
Klara przewróciła oczami. O mój boże!Znowu! Znowu ten facet! Przyśpieszyła kroku, by czym prędzej upuścić to straszne matrymonialne nieporozumienie.
- Kiedy ty się.... nauczysz! - wybuchnęła.
Nie pierwszy raz przyjaciółka wariowała na punkcie jej... samotności! Cholerna swatka!
- To było pytanie czy stwierdzenie? - Hanka zaświeciła wielkimi, okrągłymi oczętami. - Trzeba mieć oczy szeroko otwarte cesarzowo Klaro! - Nie zachowała się specjalnie ciszej od swojej wkurzonej psiapsiółki.
Kilka osób w pobliżu przekręciło głowy w ich stronę.
- Zam-knij-się idiotko... - wyburczała, odwróciła się na pięcie i dopadła do wyjścia.
Nie mogła tego dłużej znosić!
Nawet jej przyjaciel, zadeklarowany gej wydał się ostatnio jakiś inny, jakiś dziwny...
Tak, mieszkała sama, jadała w domu sama. Jej mama i podobno tata też, postanowili jej oddać własnego kota! Albo kupić nowego, a może najlepiej dwa!
Oczy Klary napełniły się łzami. Zaczęła desperacko szukać ostatniej chusteczki higienicznej w czeluściach torby. Próbując połknąć łzy i przy okazji smarki, grzebała w zupie kosmetyków, notatników i długopisów, przypominając sobie "cudowne" cztery lata związku. Już pod sam koniec zaczęła wyobrażać sobie jak będzie wyglądało wesele i suknia ślubna.
Wymacała w końcu chustkę i zalała się łzami, żałując wspaniałych chwil w łóżku, przy śniadaniu i na wypadzie na Mazury...
Zduszone chlipanie i łkanie nadal brzmiało dla niej bardzo głośno. Na ulicy wcale nie brakowało gapiów. Ściskała przemokniętą, zasmarkaną chusteczkę, starając się powstrzymać płacz.
- I kto tu jest idiotką? - Hanka zakradła się do niej od tyłu.
Wyjęła z torby swoją własną paczkę awaryjnych chusteczek.
- Jesteś taka subtelna, jak zawsze. Za to ciebie szanuję... - wyjąkała przez łzy. - Co ja poradzę, że płaczę? Ale już tak nie rozpaczam jak dwa tygodnie temu.
- Nieee... A trzy tygodnie temu chciałaś popełnić samobójstwo!
- To były tylko tabletki przeczyszczające! - Klara czuła, że musi się usprawiedliwić. - I podziałały...
- Taak Klaro, nigdy nie zapomnę jak cię ratowaliśmy z Markiem.
Przestała szlochać. Poczuła suchość w ustach i zastanowiła się przez moment.
- Kiedy jestem sama w mieszkaniu czasami ogarnia mnie takie przeszywające do szpiku kości uczucie osamotnienia, jakbym była pustelnicą z wieloletnim stażem.
Zamilkła na chwilę.
- Nawet jak za 15 minut ma mnie ktoś odwiedzić, to te 15 minut to najbardziej samotne minuty mojego życia.
- Masz manię samotności kobieto.
*
Ostatni tydzień związku Klary był tygodniem nadzwyczaj mieszanych uczuć i dlatego powinna była stać się bardziej czujna, ale tego nie zrobiła.
Z okazji jeszcze nie uświadomionego, ostatniego dnia "bycia razem", poszli na przyjęcie Już zapomniała jakie dokładnie.
On miał szerokie kontakty, więc dosyć często trafiało się coś świetnego. Szczególnie darmowe jedzenie zawsze działało na Klarę jak syrena na marynarza. Czasami gnębiło ją poczucie winy, że wykorzystuje swojego partnera. Wyjada szwedzki stół, opowiada nieprzyzwoite dowcipy dopiero co poznanym ludziom i wpycha się na zdjęcia, na których nikt jej później nie rozpoznawał.
Jednak to przyjęcie było wyjątkowe, ponieważ już wtedy czuła jak on stawał się dla niej coraz bardziej nudny... Niby coś iskrzyło.. kiedyś... gdzieś... na początku związku. Mieli własne zainteresowania i wspólne tematy... Jednak czuła w głębi siebie, że ta emocja powoli dogasa. Klara zawsze chciała czuć całkowite przenikanie się dusz, stapiać się w jedność, łapać się na tych samych słowach i czuć się swobodnie w każdej sytuacji z partnerem.
Jednak od miesięcy prześladowały ją myśli... Subtelne nastroje i odczucia, które sygnalizowały, że  straciła chęć i ochotę eksploracji swojego partnera. Nie stapiali się duszami, to ona traciła swoją integralność, oryginalność i zainteresowania.
Jakie to było dziwne.
Kiedy on oddalił się do toalety, skubała jakieś pociachane na wióry warzywa. Zrozumiała, że od wielu miesięcy nie czerpała przyjemności z zajęć, które jeszcze dwa lata temu dawały jej satysfakcję zastępująca  nawet seks. Tymczasem te wszystkie niekończące się rozmowy, wypady na imprezy, hobby jej partnera, które tak bardzo pragnęła zrozumieć, były tylko bladymi kopiami tego, czego pożądała.
Klara zrozumiała, że jej już nie ma w tym związku. I choć wiedziała, że nigdy by siebie nie zdradzili, że mają podobne podstawy moralne i poglądy na świat i okolice, to... wcale do siebie nie pasują...
On nie był aż tak wspaniały ani tak kreatywny jakby tego chciała. Nie wykazał się też żadną inicjatywą od zbyt długiego czasu. To, że przyszli na kolejny bankiet... To cud, że jeszcze nie utyła albo nie popadła w alkoholizm. Chociaż seks nadal był dosyć udany...
- Tylko dlatego, że ostatnio nakręcałam samą siebie! - ciachnęła lodową rzeźbę szpikulcem od lodu.
Zdumiona własną reakcją, puściła szpikulec i obejrzała się dookoła. Może ktoś coś zauważył, ale było już tak późno, że to nie miało większego znaczenia. Jednak pobudzona swoim własnym odkryciem, z drżącymi rękoma, postanowiła przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Było to trudnym zadaniem, ponieważ oboje byli już nieźle wstawieni. A to było szalenie ważne!
- Muszę z tobą porozmawiać - zagadnęła bardzo spokojnie i stanowczo.
- Czego chcesz? - szeroko otworzył oczy.
Nadmiar alkoholu szumiał mu w głowie i chyba nie rozumiał powagi sytuacji. Zaraz... zaraz mu wytłumaczy.
- Zaraz ci wytłumaczę!
- Tłumacz! W końcu znasz się na tym!
Był już nieźle nalany. Trochę ją to rozbawiło, choć reszta późnej nocy nie przebiegła już tak lekko na rauszu...
- Kochałam ciebie... yyy....- trochę za szybko poszło  to tłumaczenie.
Na szczęście on się lekko zachwiał. Niestabilnym ramieniem oparł się o kremową ścianę sali balowej.  Wzrok miał lekko tępy, jednak chyba jeszcze coś mu w mózgu iskrzyło...
- Kochanie... kochałaś mnie? - wybełkotał oszołomiony przypływem niespodziewanych emocji.
Czas przeszły dokonany?
- Kochałam ciebie cztery lata temu i trzy lata temu też - dokończyła.
- Kochała...ś - przemielił słowo w ustach powoli, jakby analizował jego znaczenie od nowa.
- Po prostu nie czujemy już tego podjarania jak na początku. Nie zajmuję się moim hobby jak kiedyś...
- Jak kiedyś?
- Zanim ciebie poznałam.
- Zanim? Kochałaś mnie? - alkohol nie pomagał w połączeniu faktów zawiłej kobiecej logiki. Drgnął na lekko zwichrowanych nogach. Ciało jednak nie potrafiło ustać specjalnie prosto. - Kochałem ciebie!
- Tak! Ale to było dawno!
- Tak naprawdę to nie wiem! Prosiłem tyle razy, żebyś częściej mi mówiła kocham cię.
- A ja przy tobie ostatnio czuję się samotna! Piękne chwile i dużo przeżyliśmy, ale wszystko naprawdę było takie samo! Płaskie jak deska szlifowana płaską szlifierką na płaskiej równinie. O nic się nie starasz! - czknęła. - W domu też czuje się samotna, bo ciebie tam prawie nigdy nie ma.
*
Kiedy przybyli do mieszkania nie zamienili wielu słów. Poszła spać do sypialni, a on zasnął na kanapie dla pijanych gości.
Leżąc w upragnionym łóżku, w środku czuła, jakby wysychała. Klatkę piersiową przepełniały obumierające uczucia. Pierwszy raz poczuła się odcięta od człowieka, w którym pokładała tyle zaufania i planów. Była sama, bez jego serca przy niej. Spał kilka metrów od niej, ale zrozumiała, że od wielu miesięcy jej dusza była opuszczona. Ani ona ani on do niej nie zaglądali.
Zaczęła się bać tej nocy. On spał mocno, ale ona nie mogła przezwyciężyć kłębiących się w głowie koszmarów.
Jak to jest, że jestem z mężczyzna w jednym mieszkaniu, ale tak naprawdę jestem obcą osobą? Na zawsze!
Zasnęła, a gdy otworzyła oczy wczesnym rankiem, uświadomiła sobie, że to chyba ona zerwała z nim... Ale to on zaczął, ponad rok temu! Chciała to skończyć, chciała się uwolnić i to zrobiła kosztem swojego mężczyzny.
Minęła godzina. W odprężającym śnie przewróciła się na lewy bok. Kiedy wstała, jego już nie było. Zostawił kartkę i trochę pieniędzy za wspólne rachunki. Klarę przeszył dreszcz, była całkiem sama w mieszkaniu, które było świadkiem niejednego.
Matowe światło poranka padało na parkiet i kafle w kuchni. Wydawało się martwe, jak kiepski obrazek zrobiony w pośpiechu w Photoshopie...
- Nie.
*
Minęło wiele wiele dni odkąd stała się samotna. Tak mawiali o niej znajomi. Jednak ona wcale nie czuła się samotna, osamotniona, wykluczona czy wyobcowana, bo aż tylu określeń na temat siebie samej już usłyszała.
*
-... i dlatego postanowiłem się do ciebie odezwać Klaro... - rzekł bardzo zachowawczo, trzymając nerwy na ostatnim postronku.
Klara była taka lodowato tajemnicza, taka zagadkowa i... piękna! Jak mógł to przeoczyć przez te wszystkie lata?!
- Odezwałeś się, bo do niedawna byłam bardzo niedostępna, co? - wypowiedziała to najbardziej niedorzecznie intrygującym tonem, jakim tylko mogła, chociaż śmiała się w duchu!. - A teraz, jako świadoma swojej wartości, samotna kobieta, nagle stałam się łatwym kąskiem do złapania.
- Ja... - wydukał śmieszny mężczyzna z jego zagubionym tonem onieśmielonego chłopczyka.
W jej oczach był nikim. Przynajmniej na razie...
- Nie powinno cię tu być - powiedziała patrząc na swoje lekko obdrapane paznokcie.
UPDATE: Dodać mogę tylko, że to chyba mój jedyny utwór, który nie porusza się w tematyce SF albo fanatsy.... I tak się udało, choć musze powiedzieć, że trochę na siłę.... Opierałam się na swoim zakończonym związku (pod koniec 2010 dokładnie) no i w tym samym czasie, w zasadzie, rozpoczełam nowy związek :D z moim ukochanym Gordonem Freemanem!


To krótkie opowiadanie, które napisałam w zeszłym roku na konkurs "Kobieta Samotna" organizowany przez pewien magazyn dla kobiet. Niestety, nic nie wygrałam, widocznie było za wesołe, sądząc subiektywnie po opowiadaniach, które znalazły się w finale.

Uwielbiam takie zakręcone historie, z humorem, mimo, że akurat tutaj i niebywale smutne momentami.

ENJOY!
Comments6
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Kiara2909's avatar
Fantastyczne!
Niezbyt wesoła historia opowiedziana z dużą dawką humoru. Śmiech, choć czasem przez łzy. Jak to w życiu.
Scena zerwania na przyjęciu - epicka. :P
Jakże trafne spostrzeżenie już na samym początku - o kobietach, które nie mają partnerów. Sama przez to przechodzę. Jestem sama, ale nie samotna. Inni tego nie potrafią zrozumieć, więc zabawiają się (nieudolnie zresztą) w swatów i swatki. Zabawnie się to obserwuje, średnio zabawnie słucha. ^^
I sama konstrukcja - strzępy wydarzeń układające się w jedną całość. Bardzo ciekawie, wciągająco.
Ogólnie: fav.
:)